Autor: Tillie Cole
Tytuł: Tysiąc pocałunków
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 440
Moja ocena: 6/10
Pięcioletni Rune przeprowadza się z rodzicami z Oslo do Georgii, chociaż wcale nie ma na to ochoty. Zły, że musiał opuścić swój kraj buntuje się przeciwko rodzicom. Jego nastawienie zmienia się, gdy poznaje sąsiadującą z nim rówieśniczkę Poppy. Od tego momentu zaczyna się ich przyjaźń, która trwa przez lata, aż w końcu przeradza się w miłość. Rune jest przy Poppy w najważniejszych momentach jej życia - również wtedy, gdy umiera ukochana babcia dziewczyny. Kobieta zostawia wnuczce słoik z tysiącem pustych kartek w kształcie serduszek, które dziewczyna ma wypełnić wyjątkowymi pocałunkami.
Ścisnęło mi się serce. Widywałem ją codziennie, odkąd mieliśmy po pięć lat. Całowałem ją, odkąd mieliśmy po osiem. Spałem obok niej niemal co noc, odkąd mieliśmy po dwanaście.
I kochałem całym sercem tyle czasu, że nie byłem w stanie tego policzyć.
Rune i Poppy są nierozłączni i wydaje się, że nic nie jest w stanie tego zmienić. Na piętnastoletnich bohaterów spada jednak dramatyczna wiadomość - ojciec chłopaka musi wrócić na kilka lat do pracy do Norwegii, co oznacza kolejną przeprowadzkę. Para wierzy, że nawet odległość nie jest w stanie zniszczyć ich uczucia, o które zamierzają walczyć. Jednak krótko po przeprowadzce Poppy przestaje odbierać telefony. Zrozpaczony i zdezorientowany chłopak nie jest w stanie zrozumieć, co się stało. Dwa lata później wraca do Stanów ze złamanym sercem, żalem i ogromem złości. Jednak prawda, którą pozna po powrocie, złamie go na nowo...
Wciąż kochałam go tak mocno jak kiedyś.
Nawet jeśli mój ukochany nienawidził mnie każdą cząstką swojej istoty.
Fabuła
Można powiedzieć, że to wszystko już było. Typowy schemat dla tego typu powieści. Dlatego jeśli ktoś szuka czegoś zupełnie nowego, niesztampowego, to tutaj tego nie znajdzie. Jest miłość, są tajemnice i dramaty kryjące się za każdą ze stron. Wszystko kręci się wokół dwójki zakochanych ludzi, którzy walczą o swoje szczęście. Pewnym porywem świeżości jest kilkuletnie rozstanie bohaterów i ponowne spotkanie po latach (oczywiście jest to motyw powtarzalny, ale przynajmniej nie w każdej jednej pozycji).
Trząsłem się, a z mojego gardła ponownie wydobył się krzyk. Bolało tak bardzo, jakby ktoś żywcem obdzierał mnie ze skóry i ćwiartował.
Główną motywem, który buduje konstrukcję "Tysiąca pocałunków" jest słoik z serduszkami, na których bohaterka zapisuje te najbardziej wyjątkowe z nich. Z jednej strony jest to bardzo naiwne, z drugiej jest w tym coś uroczego i oryginalnego.
Bohaterowie
Jestem całkowicie kupiona przez Rune'a. Norweg o długich blond włosach, zbuntowany, ubierający się zwykle na czarno - przyznaję, że moja wyobraźnia poszybowała. Od zawsze miałam słabość do długowłosych mężczyzn, dopiero w dorosłym życiu zaczęłam dostrzegać również tych z krótkimi włosami, ale wspomnienia wróciły. W mojej głowie powstał obraz intrygującego, mrocznego a jednocześnie w głębi wrażliwego i oddanego faceta.
Poppy z kolei jest uroczą, wesołą i wiecznie rozmarzoną dziewczyną. Potrafi znaleźć radość życia nawet w najtrudniejszych sytuacjach i, jak większość tego typu bohaterek, przede wszystkim martwi się o bliskich, siebie stawia na dalszym miejscu. Chwilami jednak postępowała dla mnie kompletnie niezrozumiale.
Bohaterowie mają swój urok, chociaż również wpisują się w schemat. Ona nieśmiała, zwyczajna i piękna o czystym dobrym sercu. On mroczny, zły, a jednocześnie niezwykle troskliwy i pożądany przez inne dziewczyny - "typ przystojnego, niegrzecznego chłopca".
Styl
Historię miłości Rune'a i Poppy poznajemy od momentu poznania do teraźniejszości. Rozdziały są przeplatane - część z nich przedstawiana jest oczami dziewczyny, część natomiast chłopaka. Taki zabieg zbliża czytelnika do bohaterów, lepiej poznajemy ich myśli i uczucia śledząc je bezpośrednio z ich perspektywy.
Miałam wrażenie, że wiele dzieje się na początku (i to jest chyba najciekawsza część, trzymająca w napięciu) a później napięcie wraca dopiero pod koniec. Środek to w większości ciągłe powtarzanie, jaka to wielka miłość jest między bohaterami i mierzenie się z trudnościami stawianymi jej na drodze. Chwilami czekałam już pełna napięcia, żeby zaczęło się coś dziać, bo robiło się aż za słodko. Poppy i jej zachowanie również jest wyidealizowane, a przynajmniej tę stronę autorka nam ukazała.
Refleksje
"Tysiąc pocałunków" na pewno spodoba się miłośnikom literatury New Adult, którym nie przeszkadza pewnego rodzaju schematyczność i nie mają przesytu ciągle podobnymi powieściami. Nie ma w niej nic ambitnego ani nic nowego. Są natomiast emocje i chwile wzruszenia. Jest to opowieść o wielkiej miłości, która miesza się z rozpaczą i cierpieniem.
- Może jesteśmy jak ten wiśniowy kwiat, Rune. Jak spadająca gwiazda. Może kochaliśmy za mocno, zbyt wcześnie. Może płonęliśmy tak jasno, że musimy zniknąć.
Nie płakałam na "Tysiącu pocałunków". W dwóch czy trzech miejscach delikatnie uroniłam łzę, ale nie stłukła mojego serca na kawałki, nie wdeptała w ziemię i nie zapadnie pewnie na długo w pamięci. Prawdopodobnie dlatego, ze tego typu książek przeczytałam już całe mnóstwo, i mimo że je lubię, to stawiam im już poprzeczkę coraz wyżej.
Na wyróżnienie zasługuje okładka, bo jest piękna. Książkę czyta się przyjemnie i nie żałuję, że poświęciłam na nią czas. Ale bardzo żałuję, że takie jest jej zakończenie. Niestety nie chcę zdradzać go osobom, które mają tę pozycję w swoich planach czytelniczych, ale mnie końcówka mocno rozczarowała i uważam ją za niepotrzebną. Ten zawód rekompensuje mi chociaż trochę postać Rune'a. I mimo tak wielu niedociągnięć i tak silnego oklepanego schematu, ja po prostu lubię tego typu literaturę i z pewnością dam się porwać podobnym powieściom jeszcze nie raz.
To fakt, ze czasem tak sie zzyjemy z bohaterami, ze mamy w glowie wrecz wlasny scenariusz zakonczenia. A gdy okaze sie, ze autor przewidzial inne zakonczenie, to czujemy sie rozczarowani, by nie powiedziec ze oszukani...
OdpowiedzUsuńTo kilkuletnie rozstanie bohaterów kojarzy mi się z "Love, Rosie". Ale w sumie książka wydaje mi się całkiem interesująca. Okładka jest piękna <3
OdpowiedzUsuńMarta
A ja bym chętnie przeczytała, lubię takie niezobowiązujące pozycje :).
OdpowiedzUsuńJejuuuu, z jednej strony książka, którą mam w kolejce do przeczytania i jest dobrze oceniona (schematy mnie mało ruszają zwykle), ale z drugiej...
OdpowiedzUsuńBOŻE, TEN KOTEK JEST CUDOWNY! Jak dla mnie mogłabyś robić same posty z nim, ja bym wchodziła i komentowała. Kit z tym, że i ty, i ja mamy blogi książkowe. Koty rządzą.
Pozdrowionka! Tysiąc Żyć Czytelnika
Ta książka to moje must read na wakacje :) Nie mogę się doczekać, aż poznam tę historie :)świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńgoszaczyta.blogspot.com
Cześć!
OdpowiedzUsuńWybacz, że dziś tak nie w temacie, ale właśnie poszukuję recenzentów do siebie na bloga i czy może nie byłabyś zainteresowana? :D
Często Cię odwiedzam i świetnie czyta się Twoje wpisy, myślę, że dobrze by nam się współpracowało! :D
Zostawiam Ci link z informacją. Jeżeli będziesz zainteresowana, daj znać do końca tego tygodnia.
Pozdrawiam ciepło :)
Poszukiwania recenzentów!
Tak, okładka rzeczywiście jest ładna. Sama chyba kupiłam książkę przez nią :D Co do treści mnie nie zachwyciła, miałam co do niej oczekiwania, ale się zawiodłam. Tak jak pisałaś, na początku wiele się dzieje, a potem to mam wrażenie, że tylko całkowicie rozciągał się wątek ich uczuć, i nic szczególnego właściwie się nie działo. :)
OdpowiedzUsuńMnie ta książka się podobala, aczkolwiek zgadzam się, że była nieco schematyczna :/ Mimo wszytsko uważam, że była urocza :)
OdpowiedzUsuńhttps://pomiedzyrozdzialami.blogspot.com/
Znowu będę się zachwycać kotem. Piękny!! <3
OdpowiedzUsuńA co do książki, to sama nie wiem. Trafiam na same skrajne opinie :s
Pozdrawiam!
To Read Or Not To Read
Książka niestety (a może i stety) nie w mojej tematyce.
OdpowiedzUsuńI teraz wielkie WOW! Twoje zdjęcia są przepiękne - skradły moje serce!
Bardzo dobrze piszesz, więc ze zniecierpliwieniem wyczekuję kolejnych postów.
Pozdrawiam cieplutko i ściskam :*
M.
martynapiorowieczne.blogspot.com
Jeśli chodzi o miłość, to w książkach, jak się wydaje, wszystko już było, ale wtedy okazuje się, że można dodać coś do tego np. ten słoik :). I już fabuła zyskuje coś oryginalnego.
OdpowiedzUsuńMarta
Ta książka cały czas przewija się przez mojego bookstagrama. Chyba pora ją kupić :) zapraszam na mój IG: katjuszaczyta i bloga katjuszaczyta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa też jedynie uroniłam kilka łez w czasie czytania "Tysiąca pocałunków", jednak mimo wszystko bardzo mi się podobała;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny blog, i ten kot w rolach głównych:)
Pozdrawiam
korczireads.blogspot.com