
Ostatnio złapałam się na tym, że mam trochę czytelniczych nawyków, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Nie raz spotkałam się już z podobnym tematem i jakoś
zawsze wydawało mi się, że sama od takowych jestem wolna. Jednak nic bardziej
mylnego. Po prostu dopiero, gdy zaczęłam się na nich skupiać, okazało się, że rzeczywiście są. Pomyślałam, że to
całkiem ciekawe, jak różne mamy przyzwyczajenia związane z książkami i jak
bardzo potrafią stać się naturalne, skoro części z nich już nie zauważamy lub
się nad nimi nawet nie zastanawiamy.
1. Zagięcie okładek
Jeszcze przed rozpoczęciem czytania nowej książki zawsze zwracam uwagę, by zagiąć wzdłuż grzbietu zarówno przednią, jak i tylną okładkę. Powiedział mi o tym lata temu kolega, że dzięki temu zabiegowi są mniejsze szanse, że książka się rozklei i wylecą z niej strony. Oczywiście, jeśli jest to pozycja z biblioteki lub pożyczona od kogoś znajomego, to już nie ma takiej potrzeby, ale każda nowość, która ląduje na mojej półce, musi przejść ten sam rytuał. Sama wówczas czuję się bezpieczniej, mam wrażenie również, że mniej jest przypadkowych zagięć na okładce. Mam fioła na punkcie dbania o książki i nawet znajomi śmieją się, że czasem strach je ode mnie pożyczać, bo wyglądają jak nowe.