Autor: Jojo
Moyes
Tytuł: Zanim
się pojawiłeś
Wydawnictwo: Świat
Książki
Liczba stron:
384
Moja ocena: 9/10
Cykl: Lou Clark
Tom: 1
O tej książce
słyszał chyba każdy. Trochę pewnie z racji nadchodzącej premiery filmu, trochę
dlatego, że bardzo trudno ją obecnie dostać, a przede wszystkim ze względu na
jej treść. Sama długo polowałam na tę pozycję i w końcu udało mi się zgarnąć
jeden z ostatnich egzemplarzy w przypadkowo znalezionej księgarni internetowej.
Lou jest
młodą dziewczyną, różniącą się od swoich rówieśniczek. Dwudziestolatka dziwnie
się ubiera, jest ostrożna i nie oczekuje od życia zbyt wiele. Wystarczy jej to,
co ma – stały związek z Patrickiem, którego pasją jest sport i on sam, praca w miejscowej
kawiarni i mieszkanie z rodzicami. Jej spokojne i poukładane życie zostaje
jednak przewrócone do góry nogami w chwili, gdy dziewczyna traci pracę. Wówczas
jedyna praca, którą może podjąć, to opieka nad niepełnosprawnym człowiekiem.
Lou nie bardzo widzi się w tej roli, ale ostatecznie nie ma innego wyboru.
Will ma
trzydzieści pięć lat i wszystko co najlepsze już za sobą. Przynajmniej tak
sądzi. Pochodzi z bogatej rodziny, osiągnął sukces zawodowy, miał piękną
dziewczynę, z którą planował przyszłość i czerpał z życia pełnymi garściami.
Ale to wszystko było przed.
Przed wypadkiem, po którym Will został sparaliżowany prawie całkowicie od szyi w dół. Od tego momentu Will stracił pracę i ukochaną, a sam stał się zależny od innych. Mężczyzna decyduje się na eutanazję. By dać czas rodzinie na pogodzenie się z tym, co nieuniknione, postanawia żyć jeszcze pół roku. Wtedy poznaje swoją nową opiekunkę – Lou. Pół roku. Dokładnie 6 miesięcy ma Lou na stoczenie jednej z najważniejszych walk w swoim życiu. Codziennie toczy bitwę, by zyskać choć trochę czasu więcej z mężczyzną, który uczy ją życia od nowa.
Przed wypadkiem, po którym Will został sparaliżowany prawie całkowicie od szyi w dół. Od tego momentu Will stracił pracę i ukochaną, a sam stał się zależny od innych. Mężczyzna decyduje się na eutanazję. By dać czas rodzinie na pogodzenie się z tym, co nieuniknione, postanawia żyć jeszcze pół roku. Wtedy poznaje swoją nową opiekunkę – Lou. Pół roku. Dokładnie 6 miesięcy ma Lou na stoczenie jednej z najważniejszych walk w swoim życiu. Codziennie toczy bitwę, by zyskać choć trochę czasu więcej z mężczyzną, który uczy ją życia od nowa.
Wpatrywałam się w swój kalendarz, trzymając długopis w nieruchomej dłoni. Ten niewielki kawałek laminowanego papieru nagle nabrał ciężaru wielkiej odpowiedzialności.
Miałam sto siedemnaści dni, żeby przekonać Willa Traynora, że ma po co żyć.
Jak ta
znajomość wpłynie na życie Lou i Willa? Czy nieogarnięta Lou jest w stanie
wpłynąć na decyzję mężczyzny? Jakie tajemnice skrywa bohaterka?
Ta książka to
prawdziwa karuzela emocjonalna. Przeczytałam ją jednym tchem. Tak bardzo
chciałam wiedzieć, jaki jest koniec, że nie mogłam się od niej oderwać. Moje
napięcie rosło z każdą stroną. Niemalże od samego początku miałam swoje
wyobrażenie o tym, co powinno być dalej i chciałam jak najszybciej upewnić się
w tym, że rzeczywiście tak będzie.
„Zanim się pojawiłeś”
różni się od innych romansów przede wszystkim tym, że porusza jeden z
najtrudniejszych dylematów moralnych – temat eutanazji. Pokazuje dwie strony i
tworzy psychologiczny portret bohaterów, którzy na co dzień zmagają się z tego
rodzaju niepełnosprawnością.
Jest to
niezwykle poruszająca powieść, zmuszająca do myślenia. Gdy czytam, to nie mogę
się powstrzymać, by nie postawić się chociaż na chwilę w wyobraźni, na miejscu
głównych bohaterów. To jest właśnie magia książki i to uwielbiam w niej
najbardziej – mogę być chociaż przez chwilę i w niewielkim stopniu kimś innym,
a przez to tez wiele się nauczyć.
Kiedy wpada się po uszy w zupełnie nowe życie - albo zostaje się wepchniętym do cudzego, tak że równie dobrze można by stać, przyciskając twarz do okna mieszkania tego człowieka - człowiek musi się na nowo zastanowić nad tym, kim jest. Albo jak go widzą inni.
Tym razem nie
było inaczej. Przez chwilę znalazłam się w skórze Willa. I było to przerażające
doświadczenie. Świadomość, że już nigdy nie przytulisz osoby, którą kochasz. Że
już nigdy nie pójdziesz na spacer i nigdy nie będziesz mógł stanąć w jej
obronie. Nie będziesz mógł pobiec, by ją zatrzymać. Myśl o tym, że bardzo
chcesz coś zrobić, gdzieś przejść lub czegoś dotknąć, ale Twoje ciało w ogóle
cię nie słucha. Odczuwanie narastające bezsilności, frustracji, smutku, żalu,
rozgoryczenia i złości. Uczucie, że nie jesteś w stanie samemu się umyć,
uczesać, ubrać czy zjeść. Jesteś całkowicie zależny od często przypadkowych
osób, podczas gdy twoi znajomi dalej żyją swoim spokojnym życiem, przeżywając
codziennie szalone przygody, które w innej sytuacji byłyby z twoim udziałem. Teraz
jednak odbywają się bez ciebie i tylko od czasu do czasu ktoś wpadnie cię
odwiedzić, żeby zabić swoje wyrzuty sumienia. Albo i to nie. Do tego dochodzi
ogromny ból fizyczny związany z zanikaniem mięśni i odleżyny. A każde, nawet najmniejsze
przeziębienie może cię zabić.
Brzmi
przerażająco. Myślę, że moja wyobraźnia jest zablokowana w tym temacie. Nie
pozwala mi na prawdziwe wyobrażenie tego, co czuje osoba z uszkodzonym
kręgosłupem. Wiem, że to mój mechanizm obronny, bo sam opis jest zbyt
przerażający. Sam opis pozwala też zrozumieć, dlaczego ktoś w takiej sytuacji
może chcieć wyboru, jakim jest samounicestwienie.
To nie jest życie, Clark. Ale kiedy myślę o tym, o ile mogłoby być gorzej - czasem w nocy leżę w łóżku i prawie nie mogę oddychać. I wiesz co? Nikt nie chce o tym słuchać. Nikt nie chce, żeby mu opowiadać, że się boisz, że cię boli albo że boisz się, że umrzesz z powodu jakiejś głupiej infekcji. Nikt nie chce wiedzieć, jak to jest mieć świadomość, że nigdy więcej nie pójdziesz z nikim do łóżka, nie będziesz jeść tego, co sam ugotowałeś, nigdy nie będziesz trzymać w ramionach swojego dziecka.
Jednak chwilę
później wchodzę w skórę Lou. Lou, której życie również się zmienia. Lou, która
zaczyna kochać, bo widzi więcej. Lou, która chce ocalić najważniejszą dla niej
osobę, ale nie jest w stanie. I w końcu Lou, która czuje dokładnie to samo, co
Will – bezsilność. Rozumiem. Rozumiem, dlaczego Lou czuje, że jej miłość jest
niewystarczająca. Rozumiem, dlaczego Lou cierpi, bo ma poczucie, że ona to za
mało. I już nie wiem, co boli mnie bardziej.
Ujęłam delikatnie jego palce. Były ciepłe, jak palce kogoś, kto ma w sobie całkiem sporo życia. Patrząc na nie, trudno było uwierzyć, że nie ma w nich siły, że nigdy więcej nie podniosą niczego, nie pogłaszczą, ani nie zacisną się w pięść.
Cierpienie
miesza się z radością, a piękno z okrucieństwem. Tak widzę tę powieść. Przeplatają
się w niej skrajne wartości, skrajne decyzje i przede wszystkim skrajne emocje.
Co okaże się silniejsze? Ból czy miłość? Śmierć czy życie? A może właśnie
śmierć to życie? A może miłość to ból? Żeby znaleźć odpowiedzi na te pytania,
warto wsłuchać się w historię Lou i Willa…
Świat wokół nas się skurczył, aż został tylko odgłos sztormu, fioletoworóżowe niebo i łagodnie powiewające tiulowe zasłony. Czułam zapach kwiatów lotosu, słyszałam odległe dzwonienie szklanek i szuranie szybko odsuwanych krzeseł, muzykę z jakiejś odbywającej się daleko imprezy, czułam wyzwolone przez burzę moce natury. Sięgnęłam po dłoń Willa. Pomyślałam, że nigdy nie będę miała poczucia tak mocnego kontaktu ze światem, z drugim człowiekiem, jak w tej chwili.
Już to pisałam pod którąś recenzją, ze nie fajnie wspominać o eutanazji Willa. Ja o tym nie wiedziałam (opis na książce tego nie zdradza) i myślę, że powinno to być zaskoczeniem dla każdego czytelnika.
OdpowiedzUsuńW każdym razie książka świetna i nie mogę się doczekać filmu :)
Dzięki za uwagę! Staram się nie spojlerować i zwracam uwagę na takie rzeczy. Tutaj wyszłam z założenia, że o książce jest już bardzo głośno, a i sam trailer filmu zdradza temat eutanazji. Wydaje mi się, że trudno to pominąć w recenzji, jeśli chce się napisać o swoich odczuciach. Natomiast daleka jestem od zdradzenia zakończenia tej historii :)
UsuńParaliż całego ciała musi być okropny. Nie spotkałam się jeszcze z żadną książką poruszającą tego typu problem, a już tym bardziej nie z romansem. Muszę ją upolować, ale chyba pozostaje mi już tylko okładka filmowa. Ma chyba niedługo się pojawić, więc coś mi się wydaje, że szybko się w nią zaopatrzę. :)
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się już przy Twojej recenzji i aż się boję, co będzie przy książce!
OdpowiedzUsuńWłaśnie ją zamówiłam, bo nowe wydanie się pojawiło a od dawna na nią polowałam, więc od razu klik i do koszyka! Teraz czytam na dostawę :)
Piękna recenzja :) Nie mogę się już doczekać aż dostanę książkę w swoje ręce i zanurzę się w jej kartach! Przy okazji odliczam dni do filmu :)
pozdrawiam,
Franciszka Jones
http://miedzywymiarowefetysze.blogspot.com/
Jeszcze nie przeczytana, ale w wolniejszej chwili po nią sięgnę. Tym bardziej, że budzi tak silne emocje!
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać przed filmem! :)
OdpowiedzUsuńTwoje recenzje są niesamowite! Czytając recenzję miałam wrażenie, jakbym drugi raz czytała tę książkę, miałam niemal identyczne odczucia podczas lektury tej pozycji jak Ty :) Bezsilność to jedna z najgorszych rzeczy, która może spotkać człowieka, a w tej książce wyraźnie jest ona zaznaczona.
OdpowiedzUsuń