Autor: Remigiusz
Mróz
Tytuł: Zaginięcie
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Liczba stron:
512
Moja ocena: 8/10
Cykl: Joanna Chyłka
Tom: 2
Świeżo po
lekturze muszę przyznać, że drugi tom przygód Chyłki i Zordona nie zawiódł
moich oczekiwań. Już sama tematyka jest bliska moim zainteresowaniom, ponieważ
z kwestią zaginięć stykam się na co dzień w pracy zawodowej. Wiem zatem, jak
trudne są to przeżycia i jak zaginięcia stanowią istotny problem w codziennej
rzeczywistości. Ktoś bliski nagle znika bez śladu. Pozostałe osoby często nie
mają pojęcia, co się z nimi dzieje. Wtedy umysł tworzy różne, czasem naprawdę
okrutne scenariusze.
Remigiusz
Mróz wrzuca nas w namiastkę tego świata. I już od samego początku mój niepokój
budzi nie tylko zniknięcie małego dziecka, które ciężko wytłumaczyć, ale
również dziwne zachowanie osób, których bezpośrednio ta sytuacja dotyka.
Mamy zatem matkę - Angelikę, która jest jednocześnie dawną koleżanką Chyłki (do której ta nie pała gorliwą sympatią). Jej bogatego męża Awita oraz kilka innych postaci, które zyskują na znaczeniu wraz z rozwojem wydarzeń. No i przede wszystkim trzyletnią Nikolę, która zniknęła bez śladu. Chyłka i Zordon po raz kolejny stają przed rozwikłaniem zagadki.
Mamy zatem matkę - Angelikę, która jest jednocześnie dawną koleżanką Chyłki (do której ta nie pała gorliwą sympatią). Jej bogatego męża Awita oraz kilka innych postaci, które zyskują na znaczeniu wraz z rozwojem wydarzeń. No i przede wszystkim trzyletnią Nikolę, która zniknęła bez śladu. Chyłka i Zordon po raz kolejny stają przed rozwikłaniem zagadki.
Nie mówiłam ci jeszcze, że prowadzenie
sprawy z liczeniem na apelację, to jak mordowanie kogoś z nadzieją, że sam
umrze?
Moralność nie
zawsze idzie w parze z prawem, a prawo ze sprawiedliwością. I choć jest to z
jednej strony przerażające, to z drugiej nie ma nic bardziej prawdziwego.
Dochodzenie do prawdy czasami jest jak spacer w nowym miejscu. Niby wiemy,
gdzie się znajdujemy, widzieliśmy mapy i zdjęcia w Internecie, ale w
rzeczywistości okazuje się, że niewielkie zmiany sprawiają, że możemy zupełnie
się zgubić. Czasem nawet niewielkie zmiany w otoczeniu powodują, że wszystko
zdaje się wyglądać inaczej. Podobnie jak w procesie docierania do faktów –
zupełnie przypadkowe wydarzenia mogą rzucić nowe światło na sprawę i spowodować,
że albo będziemy wiedzieć, gdzie jesteśmy, albo totalnie zabłądzimy.
- Jeśli zobaczę was choćby w pobliżu
budynku policji…
- To narobisz w gacie – dokończyła. – A teraz
skończ pieprzyć, bo jestem zmęczona, poirytowana i głodna.
Remigiusz
Mróz w swoich kryminałach ukazuje zasady rządzące światem prawników, adwokatów
i sędziów. Dzięki temu jednocześnie przybliża laikowi w dostępny sposób reguły
w nim panujące. Ukazuje, co dzieje się na Sali sądowej za zamkniętymi drzwiami
i na czym konkretnie polega rola poszczególnych podmiotów. Dla mnie jest to
niezwykle ciekawe, bo poza przyjemnością z czytania kryminału, mam również przyjemność
poszerzania wiedzy o panujących realiach. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego,
że pewne informacje są lekko naginane na potrzeby fabuły (o czym autor wspomina
w Posłowiu), jednakże bezwzględny, często określany nawet jako bezduszny świat
procesów sądowych zdaje się być dla mnie już bardziej przystępny, w porównaniu do stanu mojej wiedzy zanim sięgnęłam po pozycje tego autora.
Żaden prokurator celowo nie strzela sobie
w stopę, mimo że niektórzy wyglądają na takich, co lubią się kaleczyć.
No i
najważniejsze – są emocje. Kryminał, który nie wywołuje gorączki emocjonalnej,
jest jak niebo nocą bez gwiazd. Niby może być interesujące i ładne, ale zawsze
nieodparte wrażenie, że jednak czegoś brakuje. Na szczęście u Mroza nie mam z
tym problemu. Emocje są zawsze, na różnym poziomie, ale są. Czasem nieco
bardziej wyciszone, czasem tak silne, że nie można odłożyć książki nie
doczytując chociaż jeszcze jednego zdania. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom!
Ciekawa recenzja:) Myślisz że mogę przeczytać tą część nie czytając wcześniejszej?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
I znów się zgadzamy :)
OdpowiedzUsuńPoza tym wygląda na to, że doskonale wiesz, jak powinno się pisać recenzje. Żadnych spojlerów, wielka porcja wrażeń właśnych - brawo!
Właśnie ostatnio skończyłam ją czytać - moja ocena podoba;)
OdpowiedzUsuńJaki świetny kot!