Autor: Paula
Hawkins
Tytuł: Dziewczyna
z pociągu
Wydawnictwo: Świat
Książki
Liczba stron:
328
Moja ocena: 6/10
Rachel
codziennie o tej samej porze jeździ tym samym pociągiem. Za każdym razem, gdy
pociąg zatrzymuje się przed semaforem, kobieta obserwuje ludzi mieszkających w
pobliskim domu. Rachel nadała nawet swoje imiona młodemu małżeństwu – Jess i
Jason. Podczas obserwacji tworzy własne wyobrażenie ich idealnego życia. Jednak
to, co widzi pewnego dnia, diametralnie zmienia losy wielu ludzi. Rachel jest
przerażona, ale jednocześnie pewna tego, co zobaczyła. Tylko co powinna z tym
zrobić…
Opis „Dziewczyny
z pociągu” wzbudził moje nadzieje. Z niecierpliwością czekałam na tę książkę.
Dodatkowo zachęcające słowa Stephena Kinga krzyczące z okładki podsycały moją
ciekawość. I chyba za dużo się spodziewałam, bo jednak thriller mnie
rozczarował.
Mówię, że nie wiem, co ze sobą począć, że jestem zagubiona i za dużo
czasu spędzam w swojej głowie.
Nie poczułam
tego dreszczyku emocji, który tak uwielbiam przy wszelkiego rodzaju
kryminałach. Nie czekałam z niecierpliwością na to, co będzie dalej i nie
zarywałam nocy. Po prostu zabrakło tego czegoś. Być może samo moje nastawienie
już zbyt wysoko podniosło poprzeczkę. Miałam też nieodparte wrażenie, że jest
wśród tych wydarzeń zbyt dużo chaosu. Nie potrafiłam zidentyfikować się z
żadnym z bohaterów. Do żadnego nie poczułam też sympatii czy niechęci, przez co
nie poczułam się też bliżej świata wydarzeń.
Zdecydowanie
natomiast przypadła mi do gustu forma, jaką obrała Hawkins.
Wydarzenia opowiedziane zostały z perspektywy trzech kobiet – każda z nich jest inna i znajduje się w innej sytuacji, ale losy wszystkich są ze sobą powiązane.
Wydarzenia opowiedziane zostały z perspektywy trzech kobiet – każda z nich jest inna i znajduje się w innej sytuacji, ale losy wszystkich są ze sobą powiązane.
Nie wiem, gdzie podziała się moja siła, nie pamiętam jak ją straciłam.
Myślę, że kawałek po kawałku odłupało ją życie, że się powoli zużyła.
Sam thriller
przywołuje jednak na myśl jeszcze jedno pytanie. Między wydarzeniami toczącymi
się wokół głównego wątku kryminalnego, gdzieś obok pozostaje wciąż problem
podglądactwa. Rachel obserwuje młode małżeństwo, które o tym nie wie. Może nawet
zbyt mocno angażuje się w ich świat, co powoduje że chciałaby stać się jego
częścią. Częścią idealnego w jej odczuciu życia, które ona straciła. Życia,
którego pragnęła. W pewnym momencie zadałam sobie pytanie – do czego doprowadziłoby
młodą kobietę dalsze zaangażowanie w losy małżeństwa, gdyby nie zostało
przerwane przez tragedię. Tego się niestety już nie dowiemy.
Codziennie powtarzam sobie "nie patrz" i codziennie patrzę.
Nie mogę się powstrzymać, chociaż nie ma tam nic, co chciałabym zobaczyć,
chociaż wszystko, co widzę, boli mnie i rani.
Książka dotyka
też problemu samotności i tego, jak czasem bardzo pragniemy być kimś innym. Jak
często mamy poczucie, że życie innych jest wspaniałe a tylko nas dotyka całe
zło tego świata. Wówczas rozbudzone zostaje poczucie niesprawiedliwości i
pojawia się pytanie – w czym jestem gorszy. To z kolei nakręca spiralę niechęci
do samego siebie. „Dziewczyna z pociągu” obnaża to pozornie nieskazitelne
wyobrażenie i ukazuje brutalną prawdę, że czasem każdy coś ukrywa. I tak
naprawdę niekoniecznie zawsze chcemy o tym wiedzieć.
Chętnie przeczytam, ale dopiero aż ten cały szum wokół niej trochę ucichnie...
OdpowiedzUsuńI chyba słusznie :) Ja się skusiłam i nie mogę powiedzieć, żeby był to stracony czas. Po prostu nie poczułam żadnych emocji, żadnej adrenaliny. A jego tego mi brakuje, zwłaszcza przy kryminale, to znaczy, że nie spełnia w pełni moich oczekiwań. Ciekawa jestem Twoich wrażeń. Daj znać, jak przeczytasz :)
UsuńHej, nominowałam Cię do Liebster Blog Award! Jeśli masz ochotę wziąć udział, pytania i zasady znajdziesz tu: https://castleona-cloud.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award-po-raz-czwarty.html?showComment=1454605338834#c7676011967563932811
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Och, przemiło! Dziś lub jutro odpowiem na Twoje pytania i bardzo dziękuję za nominację! :)))
Usuń